Biurko programisty minimalisty – 2021

Idealny setup nie istnieje. Ja mógłbym zmieniać swój co miesiąc i wciąż za każdym razem byłoby lepiej, a jednak wciąż niedoskonale. Są jednak takie momenty, kiedy jest super i przez pewien czas nie chce się nic zmieniać. Wykorzystam jeden z nich, aby pokazać Ci miejsce moje miejsce pracy. Zdalnej oczywiście.

Wstępu słów kilka

Odkąd był w domu pierwszy komputer, lubiłem spędzać przy nim czas. Kiedyś opowiem Ci o tym więcej 🙊 Może nie z roku na rok, ale z każdym większym życiowym krokiem, zmieniał się czas, który przy nim spędzałem, jak i zestaw czynności, który na nim robiłem. No w sumie chyba jak u wszyskich. Piszę to tylko po to, żeby podkreślić fakt, iż aktualnie przy komputerze jestem już praktycznie tylko wtedy kiedy pracuję zawodowo.

Dlaczego to ważne? A no dlatego, że kiedyś lubiłem urządzić sobie biurko tak, aby przyjemnie spędzało się przy nim czas w formie relaksu, czy wykonywania jakiejś prywaty. Teraz skupiam się na minimalizmie, estetyce i porządku, co ma wpłynąć na moje samopoczucie i skupienie w pracy. Jeżeli jesteś osobą, która lubi siedzieć przy kompie 75% dnia, oglądać tu seriale, pisać ze znajomymi i generalnie spędzać czas, to moja konfiguracja raczej nie przypadnie Ci do gustu. Nic dziwnego – nastawiona jest na efektywność w innym obszarze.

Setup nocą

Mój tryb pracy nie do końca odpowiada moim preferencjom dotyczącym siedzenia przy kompie. Z czasów studenckich jeszcze pozostał mi jakiś sentyment do wieczornego / nocnego siedzenia przy kompie. I może nie jestem wtedy najbardziej efektywny, ale pracuje mi się wtedy przyjemnie. Dlatego jak czasem zdarzą się nadgodziny, czy coś do zrobienia późnym wieczorem lub w nocy, to moje stanowisko musi prezentować się równie dobrze jak w dzień. O ile nie lepiej.

I – tak, lubię oświetlenie LED, nie będę tutaj temu zaprzeczał.

Sprzęt

Oczywiście elektronika to rzecz użytkowa, która się starzeje, zużywa i co jakiś czas trzeba wymieniać. A czasem po prostu chce się zmiany, bo nowe produkty posiadają funkcje, bez których nie wiemy jak do tej pory żyliśmy 😁 I tak trafiamy na marzec 2021 i moją obecną konfigurację.

Komputer

W sumie prywatnego kompa długo nie miałem. Ponad rok temu zacząłem przesiadkę na ekosystem Apple’a, co pociągnęło za sobą sporo zmian w tym jak ze sprzętu korzystam. Kiedyś podzielę się i tą historią.

Tak czy inaczej, mój aktualny komputer (służbowy – bo z niego najwięcej korzystam) to Macbook Pro 16″ 2020 w najniższej opcji. Do pracy jako programista zdecydowanie wystarcza. No może czasem chciało by się więcej RAM’u. Ale generalnie i tak średnio go lubię. To znaczy bardzo lubię w nim to, że jest makiem, bo znielubiłem Windows’a. Bardzo doceniam też ekosystem Apple’a. Natomiast 16″ to zdecydowanie nie mój form factor.

O wiele lepiej korzysta mi się z prywatnego Macbook’a Air 2019. Może i wydajnościowo spory przeskok, ale gdyby nie praca, to chętnie używałbym tylko niego. Do moich prywatnych prac na komputerze, Air wystarcza mi zdecydowanie, a jest dużo przyjemniejszy w korzystaniu i przemieszczaniu się z nim.

Do cięższych rzeczy, takich jak projekty 3D, czy montaż filmów, służy mi iPad Pro 11″ 2018. Takie zadnia wykonuje się na nim o wiele wygodniej niż na komputerze, a wydajnościowo w takich operacjach zjada nawet służbowego kompa.

Podsumowując – gdyby nie praca zawodowa to mój sprzęt ograniczyłby się do iPad’a i Macbok’a Air. Może z czasem dokupię do kompa zewnętrzną grafikę do projektów 3D. Ale to raczej nie za szybko nastąpi, bo to takie hobby poboczne, które wymaga sporo kasy i czasu. Ale może kiedyś, kto wie…

Monitor

W tym temacie to przebyłem długą drogę. Długo byłem wyznawcą dwóch lub trzech monitorów i tak też pracowałem od samego początku w biurze. Potem nadeszły czasy pracy zdalnej i okazało się, że mój jeden zewnętrzny monitor 22″ nie do końca wystarcza. I tak na moje biurko trafił mój 40″ telewizor o rozdzielczości 4K. Windows na powiększeniu 125% radził sobie całkiem nieźle i przyjemnie się pracowało na takim dużym ekranie. Po jakimś czasie pracy na nim, zauważyłem dwie rzeczy. Po pierwsze praca na jenym dużym ekranie jest dla mnie o wiele przyjemniejsza niż na dwóch mniejszych obok siebie, a po drugie praktycznie nie korzystam z miejsca na górze, więc jedna trzecia wysokości monitora nie była potrzebna. Wniosek nasunął się sam. Idelany dla mnie będzie monitor ultrawide, minimum w stosunku 21:9.

Okazuje się, że zdecydowania większość takich monitorów (szczególnie jakieś 3 lata temu kiedy szukałem czegoś dla siebie) ma rodzielczość w pionie 1080, więc są tylko szerokie na mniej więcej półtora monitora FHD, a wysokość mają taką samą, przez co obszar roboczy jest zdecydowanie niezadowalający. Moje poszukiwania zawęziłem więc do rozdzielczości w pionie minimum 1440, oraz aspect ratio 21:9. To ograniczyło dostępne opcje, a uwagę moją przykuł Samsung C34F791WQUX Curved Quantum Dot. Dużo brzydsza nazwa niż sam monitor.

Generalnie monitor mi się spodobał jeżeli chodzi o wygląd, a potem okazało się, że parametry również przemawiają za jego zakupem. Poniżej te, które mnie interesowały.

CechaWartość
Rozdzielczość3440 x 1440 (UWQHD)
Format21:9
Odświeżanie100 Hz
Odwzorowanie barwAdobe RGB: 92%
sRGB: 125%
Czas reakcji4 ms
Jasność300 cd/m²
Kontrast statyczny3000:1

Po resztę zapraszam na stronę producenta / sprzedawcy. Czy jest idealny? Oczywiście, że nie. Takiego niestety jeszcze nie znalazłem. Brakuje mi możliwości podłączenia go przy pomocy przewodu USB-C oraz ładowania urządzenia z monitora, co pozwoliłoby mi pozbyć się przelotki. Chciałbym, żeby był to monitor OLED’owy z HDR, no ale też zdaję sobie sprawę, że kupowałem go głównie do pracy biurowej, więc nie chciałem też poświęcać na niego dziewiętnastu pensji, także lekko zredukowałem oczekiwania i nie żałuję zakupu. Ma też zalety, o które ciężko o konkurencji, chociażby duże zakrzywienie ekranu, oparte o okrąg o promieniu 1500 mm. Dzięki temu każda część matrycy jest skierowana do odbiorcy pod wygodnym kątem.

Tyle. Może nie poświęcam wystarczajaco dużo uwagi kwestii monitora, ale nie wiem o czym jeszcze mógłbym tu napisać. Przyjemny dla oczu i do pracy. Polecam. Graficy i montażyści i tak by mnie zjechali i powiedzieli, że się to do pracy nie nadaje 😅

Klawka

Jak już wcześniej wspomniałem, jestem fanem małych laptopów, a przez to przyzwyczaiłem się do małych klawiatur i takiej też poszukiwałem. Małej, dosyć cichej, z niskim skokiem. No i ładnej. Wydaje mi się, że Logitech K380 spełnił moje oczekiwania.

W pewnym momencie żałowałem, że nie jest ona podświetlana, jednak dosyć szybko mi przeszło. Efekt bardzo fajny, ale w moim przypadku funkcja zbędna. Klawiatury używam przed monitorem, który daje sporo światła, a dodatkowo (jak widać na zdjęciach) moje stanowisko zawsze ma dodatkowe oświetlenie. Rezygnując z tej funkcji zyskałem urządzenie, które na kilku paluszkach (bateriach w sensie) wytrzymuje na spokojnie ponad rok. Dobra zamiana.

Generalnie bardzo lubię tą klawkę. Używam jej już ponad 4 lata i nie mogę jej nic zarzucić. Łączy się z urządzeniami bardzo szybko, baterie wytrzymują tyle, że zapominam, że ona w ogóle potrzebuje prądu. Skok jest przyjemnie niski. Co prawda jak dla mnie mogłaby jeszcze mniejszy, wręcz znikomy, taki jak wycofane klawiatury w makach, ale nie ma co narzekać. Pisze się wygodnie. Nie jest to klawiatura mechaniczna więc jest chicha, co bardzo doceniam. Mniej więcej tak cicha jak klawiatury w makach, tylko ma przyjemniejszy dźwięk, taki bardziej klikalny, mniej plastikowy. No ciężko to opisać, ale miła jest dla ucha. Pod palcami też. Kończę, to nie recenzja klawiatury, ale polecam jeżeli ktoś szuka klawiatury bluetooth.

A no i wspiera do 3 urządzeń, ale ja jakoś z tego nie korzystam. Sprawdzałem to jednak testowo – przełącza się miedzy nimi przyjemnie szybko.

Logitech, to mogła być Twoja reklama 😅 Just sayin’…

Myszka

Moja aktualna myszka to Logitech Master MX z pierwszej serii i raczej szybko jej nie zmienię. Pierwsza i druga seria podoba mi się chyba bardziej niż obecna, co tym bardziej przemawia za używaniem jej jak najdłużej. Mój wybór ponad 4 lata temu padł na kolor czarny, teraz pewnie i myszkę i klawiaturę chciałbym kupić jasną. Aczkolwiek nie jestem pewny. Dobrze jest jak jest, narazie nie planuję zmian.

Powiem szczerze, ze mimo tego, że bardzo ją lubię to wkurza mnie trochę to, że jest głośna. Scroll jest niemiłosiernie głośny, klik też nie jest szczególnie cichy ani przyjemny. Niedościgniony pod tym względem był używany przeze mnie kiedyś Microsoft Touch Mouse (ten pierwszy, nie ten składany) i chciałbym aby kolejna generacja mojej myszki była tak samo przyjemna dla ucha. Chociaż bardzo w to wątpię.

W myszce przede wszystkim doceniam ergonomię, czyli zarówno sam jej kształt jak i rozmieszczenie przycisków. I tutaj jest idealnie. Mysz jest ultrawygodna, ma dodatkowy poziomy scroll pod kciukiem wraz z przyciskami do cofania i ponawiania (bajeczna sprawa dla programisty), infinity scroll i kilka gestów, które możemy zmapować jak chcemy. Mi nic więcej nie potrzeba. Polecam.

Logitech, once again…

Słuchawki

Wbrew pozorom, bardzo ważna kwestia. Szczególnie w dobie pracy zdalnej. Ja swoje wybrałem około 3 lat temu i wciąż je polecam. Teraz może zastanawiałbym się na Airpods’ami Max, ale to ze względu na wygodę związana z ekosystemem. Moje aktualne kupowałem kiedy jeszcze pracowałem na Windows’ie, tam Airpods’y tracą troszkę sens, poza tym Max’ów nawet jeszcze wtedy nie było.

Do sedna – mój wybór to Bose QuiteComfort 35 II w limitowanej edycji niebieskiej. Bardzo dobrze brzmiące słuchawki zarówno do pracy i rozrywki.

Do tej pory musiałem tylko raz (jakoś niedawno w sumie) wymienić gąbeczki, bo już się oryginalne troszkę posypały. Wytrzymały jedak 3 lata praktycznie codziennego używania po mniej więcej 6 godzin, także nie narzekam. naprawdę nieźle się trzymały.

Początkowo troszkę brakowało mi w nich niskich tonów. Nie zrozum mnie źle, słuchawki mają pełny i bardzo czysty dźwięk (nie jestem audiofilem, oceniam z punktu widzenia codziennego użytku), ale przywykłem do brzmienia nieco cięższego. Trochę wynikało to z używania słabszych słuchawek, które zawsze brzmią albo jak karton, albo jak przesterowany subwoofer, także miałem pewnie naleciałości. Po stopniowej aktualizacji audio w domu na troszkę lepsze, zacząłem doceniać zbalansowany dźwięk, gdzie bas nie tłumi reszty pasma. Aczkolwiek dla fanów cięższego brzmienia polecałbym jednak kierować swoje kroki w kierunku Sony z serii WH-1000X. Mi nie odpowiadały one wyglądem i według mojego odczucia są o wiele cięższe i mniej wygodne przy dłuższych sesjach. A sesje mogą być naprawdę długie, bo bateria w Bose’ach na spokojnie wytrzyma 16 godzin.

Świetne brzmienie punktuje nie tylko podczas słuchania muzyki, ale i przy konferencjach online. Rozmówców słychać wyraźnie, a mikrofon bardzo dobrze zbiera nasze słowa, jednocześnie wycinając hałasy z tła. To ostatnie to pokłosie ANC, które robi konkretną robotę. Sony i Bose prześcigało się co generację, kto robi to lepiej. Kiedy ja kupowałem swoje słuchawki, zjadały one Sony serii trzeciej, jednak niedługo potem pojawiła się seria czwarta, która zjada moje Bose’y. Mówiąc zjada, chodzi mi o to, że jest nieco lepsze, bo obie firmy doszły do bardzo wysokiej jakości ANC i w sumie większość topowych modeli na rynku robi to bardzo dobrze i podobnie. Każdy jednak na swój sposób – Bose’y według mnie świetnie radzą sobie z szumami i rozmowami, a pozostawiają nieco do życzenia przy innych hałasach. Natomiast robią doskonałą robotę przy wycinaniu wszystkiego, co nie jest naszym głosem, kiedy korzystamy z mikrofonu.

No dobra ale nie każdy musi wiedzieć co to jest to ANC. Nie jestem ekspertem ale tłumacząc to na potrzeby tego wpisu to tłumienie hałasów tła. Rozwinięcie nazwy to active noise cancellation, gdzie kluczowe jest słowo active. O pasywnym tłumieniu mówimy, kiedy słuchawki na tyle odcinają nasze ucho od otoczenia za pomocą swojej konstrukcji lub gąbeczek, że nie słyszymy innych dźwięków, kiedy mamy słuchawki. Aktywna redukcja szumów to generowanie w czasie rzeczywistym fal dokładnie odwrotnych do tych, które docierają do kilkunastu mikrofonów słuchawek, powodując, że dźwięki te znoszą się i nasze ucho ich nie słyszy. Najlepiej działa to w przypadku jednostajnych dźwięków, takich jak szum silnika, klimatyzacji, wentylacji i tym podobnych, ale doskonale sprawdza się to też przy wyciszaniu tak zwanego szumu biurowego. Co ciekawe Tesla ma mieć ANC w swoim nowym samochodzie 😲

Meble

Ikea ma niewątpliwie rzeszę swoich fanów i antyfanów. Ja należę do tych pierwszych i tam też skierowałem swoje kroki, kiedy szukałem mebli, które posłużą jako baza do mojego kącika programisty 😅

Z czasem, będę musiał stworzyć bardziej kreatywne biurko własnego projektu, bo nie mogę siedzieć cały czas w pokoju córki. Tylko patrzeć jak podrośnie i mnie wygoni. Ale spokojnie, nie martwcie się – z pewnością przygotuję wtedy stosowny update do tego wpisu 😁

Biurko

Aktualnie moje biurko to połączenie Ikea Linnmon oraz Adlis. Wymiary blatu to 150 x 75, co uważam za minimum jeżeli chodzi o biurko do codziennej pracy i jeżeli tylko masz miejsce – gorąco polecam. Z mniejszymi biurkami oczywiście da się żyć i przy nich pracować, jednak komfort pozostawia wiele do życzenia.

W planach mam zmianę nóg na sterowane elektrycznie, żeby móc czasem popracować na stojąco. Dam znać jak wrażenia, jakbym się wreszcie zebrał.

Podstawka

Tu też bez zaskoczenia – Ikea, a konkretniej Sigfinn. Prosta, ładna i schludna podstawka bambusowa. Kiedy korzystam z laptopa otwartego przed monitorem sprawdza się idealnie, unosząc ekran na taką wysokość, by matryca laptopa go nie zasłaniała. Jak komputer stoi z boku, to pozwala uzyskać dodatkowe miejsce na biurku, bo trafiają pod nią drobiazgi, które na ogół muszą leżeć gdzieś z boku. Natomiast jak mam w pracy takie okresy, że nie potrzebuję korzystać z kamerki, to pod podstawkę trafia laptop. Także podstawka zawsze na propsie, a zaletą mojej jest jeszcze to, że dobrze wygląda.

Oświetlenie

No wiadomo, bez taśmy LED nie mogło się obejść. Zasilanie teśmy pobierane jest z gniazda USB w monitorze. W pierwszej kolejności zasila on pasek taśmy na monitorze, później prąd trafia do odcinków umieszonych pod podstawką i blatem biurka. Taśma za monitorem posiada oddzielne sterowanie kolorem oświetlenia, co pozwala na uzyskanie ciekawych kombinacji. Chyba już się domyśliliście po wcześniejszych zdjęciach jakie jest moje ulubione połączenie 😅

Zarówno monitor, jak i podłączone do niego oświetlenie zasilane jest poprzez gniazdko Ikea Trådfri. Z czasem skonfiguruję to tak, by automatycznie zapalało się / gasło w zależności od tego czy komputer jest wybudzony. Ale to plany na przyszłość, o których realizacji na pewno opowiem.

Krzesło

Po latach siedzenia na tak zwanych krzesłach biurowych, postanowiłem, że pora na coś wygodnego, z możliwością wygodnego i głębokiego odgięcia oraz na tyle wysokiego, abym mógł oprzeć głowę. No i Ikea miała na to schludną odpowiedź. Pan Markus towarzyszy mi już chyba czwarty rok i bardzo go lubię. Jest wygodny, pozwala mi komfortowo leżeć przy biurku (bo siedząc prosto to ja nie umiem pracować) i przede wszystkim ładnie wygląda. Mimo niewątpliwej wygody wysokiej klasy foteli gaming’owych, to jakoś strasznie nie pasuje mi to jak są zbudowane i jak wyglądają… Może kiedyś trafię na coś fajnego, a tymczasem zostaje Markus.

Krzaki

I na koniec moja dziwna obsesja. Lubię kwiaty. No może bardziej rośliny, bo to zielone liście budzą we mnie jakiś spokój. Ale nie lubię ich podlewać, nie pamiętam o tym i generalnie nie sprawia mi to żadnej przyjemności. Na szczęście Ikeamyśli o takich ludziach jak ja i posiada w swojej ofercie produkty z seri Fejka. No wyglądają troszkę na sztuczne, ale nie siedzę i nie gapię się na nie. Ich zadaniem jest nadać przyjemnej barwy, wprowadzić jakiś taki żywszy element na tym biurku zawalonym sprzętem. I do takiego zadania sprawdzają się idealnie. Polecam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *