Przygoda z longboard’em

Przez wiele lat słyszałem, że wyglądam jakbym jeździł na desce. Albo teraz, albo w przeszłości, ale jakąś przygodę z deską na bank musiałem mieć. No nie miałem. Taki mam po prostu styl. Ale niech będzie. Spróbuję.

Background

Czasem już tak mam, że złapię zajawkę na jakiś temat. Na deskę nigdy nie miałem. Zawsze wydawało mi się to trudne, a poza tym niewygodne. U mnie wygrywał rower — bo szybciej, bezpieczniej i ogólnie łatwiej. Deska poza tym, że trudna do nauki, wydawała mi się mega męcząca. Raz kiedyś próbowałem jechać na takiej klasycznej, to oczywiście uciekła mi spod nóg, co zniechęciło mnie jeszcze bardziej i nigdy do tematu nie wracałem. Za każdym razem jak słyszałem „pasowała by Ci deska”, od razu mówiłem, że to nie dla mnie i, że nawet nie czuję tej zajawki.

Niepodziewanie trafiłem na YouTube na klipLany nie słucham może zbyt dużo, a nowszych utworów to nawet nie znam. Jednak album Born to Die znam na pamięć, a utwór tytułowy oraz Summertime Sandness to moje dwa ulubione. One same w sobie mają już taki nostalgiczny klimat, a u mnie jest to jeszcze spotęgowane przez to kiedy je poznałem oraz jakie wspomnienia mi się z nimi wiążą. I kiedy tak słuchałem sobie tego remix’u, odpływając powoli w ten nostalgiczny klimat, moim oczom ukazały się sceny, w których dwie dziewczyny jeżdżą na deskach o zachodzie słońca na jakimś wybrzeżu. Wtedy stwierdziłem, że jednak taka jazda na desce ma swój klimacik, tylko, że nie skateboard, a longboard.

Wkrętka

Ponieważ jestem świadomy tego, że szybko zajawiam się nowymi tematami, to zawsze staram się dać sobie taki bufor, w którym sprawdzę czy mi to zaraz nie minie. Jeżeli nie, to zaczynam działać w tym kierunku.

W celu zgłębienia tematu zacząłem oglądać na YouTube dużo filmików związanych z tematyką. Po części były to materiały edukacyjne i instruktażowe, ale jednak w większej mierze chłonąłem klimat — jakieś zawody w dancing’u, zjazdy ze wzgórza, miejski cruising i tym podobne. Wkręcałem się coraz mocniej, zajawka nie minęła, więc pomyślałem, że chyba warto spróbować.

Deska

Jako totalny amator postanowiłem, że kupię sobie deskę po prostu ładną 😅 To trochę jak kupować auto po kolorze, no ale cóż 😅 Przejrzałem OLX, dokonałem szczątkowych weryfikacji mojego wyboru w internecie i zdecydowałem się na zakup kompletnej deski Landyachtz w cenie 500 PLN. Jak się okazało był to całkiem dobry wybór i całkiem niezła cena, bo deska była praktycznie nieużywana.

Landyachtz Battle Axe Chill Bird

Model decka to Battle Axe w malowaniu Chill Bird. Blat jest flex, z rocker’em, concave’m i bez kicktail’a. Do tego reverse-kingpin wide trucks firmy Bear montowane drop-thru oraz sharp-lip wheels firmy Hawgs. Czy to cała specyfikacja? Zdecydowanie nie. To tyle ile wiem na ten moment. Czy wiem co to wszystko znaczy? Też nie do końca. Pewnie z czasem się nauczę, ale nie wszystko na raz. Mogę za to powiedzieć, co to znaczy mniej więcej.

Landyachtz Battle Axe Chill Bird

Deska osadzona jest nisko, a przy tym pozostaje dość skrętna i stabilna. Te cechy zawdzięcza kształtowi blatu oraz sposobie montowania kółek. Concave oznacza, że blat jest lekko wygięty do dołu względem krótszego boku, co zapewnia lepszą stabilność stopy, a rocker oznacza, że deska jest lekko wygięta ku dołowi względem dłuższego boku, co dodaje stabilności samej desce. Flex mówi o tym, że deska jest miękka, co z kolei odbiera jej nieco stabilności, ale za to nadaje komfortu jazdy, bo wybiera pomniejsze nierówności nawierzchni. Brak kicktail’a, czyli zawinięcia deck’a z tyłu deski, powoduje, że ciężej wykonać na niej jakieś triki, czy ostro skręcić, ale też dla osoby początkującej nadaje stabilności i pewności, bo cały blat jest płaski i łatwiej odstawić stopę. Ogólna długość deski i typ kółek idealnie sprawdza się do cruising’u, czyli miejskiego jeżdżenia bez celu.

Podsumowując, tak jak już pisałem wyżej, przypadkiem kupiłem sobie praktycznie idealną deskę pod swój stopień zaawansowania oraz planowane przeznaczenie. I bardzo dobrze, może dzięki temu nauka jazdy na niej nie była uciążliwa.

Wrażenia

Long’a mam już mniej więcej rok i po takim czasie na pewno mogę powiedzieć jedno — nie żałuję zakupu. Pomysł, jak i sam zakup to strzały w dziesiątkę, także może faktycznie wszyscy mieli rację, że pasuje mi deska 😅

Landyachtz Battle Axe Chill Bird

Zakupu dokonałem na jesień — może niezbyt to fortunny moment, ale na szczęście było jeszcze kilka dni przyjemnej pogody, w które mogłem zacząć swoją naukę. Pierwsze próby były bardzo ostrożne — unikałem chodników i kostek brukowych, wybierając tylko idealnie płaskie nawierzchnie. Trzymanie równowagi przyszło mi dość łatwo, trudniej było mi nauczyć się płynnego odpychania i obracania tej stopy, która pozostaje na desce. Szczerze mówiąc czasem dalej stanowi to dla mnie pewien problem.

Landyachtz Battle Axe Chill Bird

Kiedy po raz kolejny wyjąłem board’a po zimie z przyjemnością odkryłem, że podobnie jak z jazdą na rowerze, czy samochodem — tego się nie zapomina. Mój ziomo, który kiedyś coś tam na desce jeździł, udzielił mi kilku rad i zwrócił uwagę na kilka rzeczy, przez co poprawiłem swoją technikę i na ten moment na desce czuję się już całkiem swobodnie. Niestety nie mam za dużo czasu by jeździć — bardziej korzystam z niej by podskoczyć do barbera, sklepu albo podjechać z / do tramwaju jadąc do pracy.

Landyachtz Battle Axe Chill Bird

Generalnie po roku posiadania deski, jestem tak samo zajarany, jak wtedy, kiedy oglądałem tamten klip. Żałuję, że nie mam więcej czasu żeby jeździć, ale myślę, że za jakiś czas się to zmieni i będę jeździł coraz lepiej i coraz więcej.

Jeżeli mogę mieć jakąś radę — jak zastanawiasz się nad zaczęciem takiej przygody, zrób to jak najszybciej. Zajawka jest naprawdę fajna, a jakbym zaczął będą młodszym to na pewno miałbym na to o wiele więcej czasu i pewnie poznałbym dzięki temu masę ludzi.

A — wywrotki zaliczyłem tylko dwie do tej pory i to niezbyt poważne 🩹

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *