PSM #3 – Spotify

Kolej na najpopularniejszy serwis w tej serii, czyli Spotify. Bardzo długo zabierałem się za przesiadkę na tą platformę i równie długo za ucieczkę od niej. Dlaczego? Sprawdźmy.

Dla kogo

Spotify to platforma dla wszystkich. Korzystasz z iPhone’a? Z telefonu z Android’em? Słuchasz muzyki z komputera? Windows? Mac? Przeglądarka? Nieważne – Spotify się sprawdzi. To platforma naprawdę dla każdego. Jest super prosta, podaje wszystko jak na tacy, a użytkownik ma jedno zadanie – słuchać muzykę. Nawet nie musi jej przeglądać i wyszukiwać – aplikacja zrobi to za niego.

Koszt

Brzmi super – to ile to kosztuje? Tutaj opcji wyboru jest więcej niż w Apple Music, jednak tak samo dostęp do usługi opiera się na abonamencie płatnym co miesiąc. Dla pojedynczego użytkownika usługa kosztuje 19,99 PLN (dla studentów 9,99 PLN), dla dwóch użytkowników 24,99 PLN, a pakiet rodzinny (do sześciu osób mieszkających pod tym samym adresem) to koszt 29,99 PLN.

Dodatkowo w przypadku Spotify dostępna jest opcja darmowa o ograniczonej funkcjonalności. Użytkownik może kolekcjonować muzykę w playlistach oraz dodawać utwory i albumy do biblioteki, jednak nie ma możliwości odtwarzania dowolnych utworów z tych list / albumów. Jedyna opcja to losowe odtwarzanie, z możliwością pominięcia maksymalnie 5 utworów dziennie. Poza tym w darmowej wersji między utworami występują reklamy oraz nie ma możliwości pobrania muzyki do offline.

Zalety

Pomimo, że sam postanowiłem zrezygnować z tej platformy, to nie uważam, że pozbawiona jest zalet. Ma ich sporo, a kilka z nich wyróżnia ją na tle konkurencji.

Listy personalizowane

Tutaj Spotify naprawdę ciężko przebić. Przede wszystkim automatyczna lista polubionych utworów – to jest coś co bardzo szanuję. Kolejne perełki to „odkryj w tym tygodniu” oraz „radar premier”. Pierwsza z nich naprawdę trafnie podpowiada nam co tydzień nowe utwory, bazując na tym czego słuchamy oraz co aktualnie trenduje i wpisuje się nasze gusta. Druga z nich bazuje bardziej na tym jakiej muzyki mamy w bibliotece najwięcej oraz jakiej słuchamy najdłużej – tak przynajmniej wynika z moich obserwacji. Dzięki temu co tydzień trafia do nas porcja nowej muzyki, która powinna nam się spodobać.

Fajne są również automatyczne listy bazujące na kilku podobnych artystach – dzięki temu możemy mieć na przykład 2 różne playlisty z gatunku Hip-Hop ale w nieco odmiennym klimacie. Listy wybierają kawałki z naszej biblioteki oraz dorzucają podobne kawałki. Nie zawsze pasują one idealnie, ale ogólnie sprawdzają się kiedy mamy ochotę na konkretny klimat muzyczny.

Zdalne zarządzanie odtwarzaniem

W tym przypadku to Spotify stworzyło taki swój mały ekosystem. Aplikacja na każdej platformie pozwala zarządzać strumieniem na innym dowolnym urządzeniu, na którym aplikacja Spotify jest zainstalowana i powiązana z naszym kontem. Nie jest to aż tak idealne jak brzmi – ale działa w porządku. Muzykę na danym urządzeniu musimy zacząć odtwarzać bezpośrednio na nim, dopiero wtedy możemy przejąć kontrolę nad strumieniem w aplikacji na innym urządzeniu (lub przełączyć odtwarzanie na to, z którego teraz korzystamy).

Taka implementacja rozwiązania, ma nad Apple Music pewną przewagę. Nie ma znaczenia gdzie muzyka została uruchomiona lub z jakiej platformy chcemy kontrolować strumień – każda aplikacja pozwala na zdalne zarządzanie muzyką. Fajnie pomyślane.

Baza użytkowników

Największa wśród platform muzycznych liczba aktywnych użytkowników pozwala łatwiej dzielić się muzyką ze znajomymi. Jeżeli postanowimy wysłać komuś link do utworu lub albumu w Spotify, to prawdopodobieństwo, że ta osoba korzysta akurat z tego serwisu jest największe.

Ale to nie jedyna zaleta, która wynika z dużej ilości użytkowników. Wielu z nich tworzy publiczne playlisty o różnorakich tematach muzycznych, dzięki czemu praktycznie zawsze znajdziemy listę z takim klimatem, na jaki mamy aktualnie ochotę. Tego nie da się podrobić żadnym generatorem automatycznych list. Przynajmniej narazie 😉

Wsparcie dla większej ilości urządzeń

Kolejna niepodważalna zaleta. Ciężko wymyślić urządzenie lub system, który nie posiada aplikacji (lub przynajmniej pozwala na uruchomienie w jakiś sposób) Spotify. Niezależnie czy wsiąkliśmy w ekosystem Apple’a, Microsoft’u, Google’a czy korzystamy z rozwiązań mieszanych – Spotify najprawdopodobniej wspiera wybrane przez nas urządzenia. To jeden z głównych powodów, który mnie swego czasu przekonał do przesiadki na tą platformę.

Przyjemny UX

Generalnie wszystkie opisywane w ramach tej serii wpisów serwisy, mają całkiem przyjemny UX. Ja chciałbym tutaj zwrócić uwagę na taką małą rzecz, której brakuje chociażby w Apple Music, a jest bardzo przydatna. W momencie dodawania utworu do playlist’y aplikacja poinformuje nas, że utwór ten znajduje się już na liście, co pomaga unikać duplikatów. Funkcja wydaje się tak oczywista, że aż dziw, że nie wszystkie serwisy ją posiadają. Może kiedyś…

Wady

Wszystko brzmi bardzo pięknie, ale gdyby Spotify był bez wad, to raczej bym go nie porzucił, prawda? No to co z nim jest nie tak?

Wielozadaniowość

Dla niektórych to zaleta, dla innych wada. Według mnie w przypadku aplikacji do stream’owania muzyki to raczej wada. Platforma ma mieć jedno proste zadanie – serwować muzykę. I tu nagle na Spotify trafiają podcasty. Marketingowo pewnie super. UX’owo? Dla mnie porażka.

Muzykę i podcast’y słucham w całkowicie innych sytuacjach. Lubię odpalić apkę i od razu rozpocząć podcast tam, gdzie skończyłem, a już sekundę później słuchać muzyki w pracy – również tam, gdzie wczoraj skończyłem. Bez szukania i przełączania. Kiedy mamy to wszystko w jednej aplikacji niestety zaczyna się to mieszać i według mnie, nie jest to zbyt wygodne.

Bałagan w bibliotece

Dla kogoś kto lubi kolekcjonować muzykę w swojej bibliotece i utrzymywać ją w porządku, zarządzanie utworami w Spotify będzie męczarnią. Do wyboru mamy: polubić album, artystę lub utwór. Koniec. Albumy znajdziemy w sekcji albumów, podobnie artystów, a utwory trafią na automatyczną playlist’ę. I koniec. Prosto? Bardzo. Ale dla mnie za prosto. Czasem lubię posłuchać utwory z biblioteki z danego gatunku – tutaj nie ma takiej możliwości. Albo playlista albo nic. Co kto lubi. Większość użytkowników to pewnie całkowicie obleci, mnie jednak czegoś brakuje.

Własna muza

To największy dla mnie minus – wszystkie pozostałe platformy opisane w ramach tej serii oferują użytkownikowi przesłanie pokaźnej liczby utworów, które synchronizują się z naszą biblioteką w chmurze. Ja nie wnikam co i kto tam planuje wrzucać, ale nie oszukujmy się – nie wszystko znajdziemy na Spotify i fajnie byłoby mieć możliwość pozyskania danego utworu z innych źródeł, aby móc cieszyć się nim wraz z pozostałą muzyką, którą zgromadziliśmy na swoich listach. Niestety. Takie rzeczy to nie tutaj.

Pojedynczy strumień

Last but not least – pojedynczy strumień. Prosta sytuacja – włączasz muzykę w domu na jakimś smart głośniku czy telewizorze. Może to jakieś piosenki dla dzieci, a może muzyka puszczona drugiej połówce do pracy. Nie ważne – musisz wyskoczyć do sklepu. I niestety – w aucie zostaje Ci do wyboru radio. Muzyka leci w domu, więc albo oni, albo Ty. No i podcasty też odpadają, ach ta wielofunkcyjność 😈 Może i dramatyzuję, a sytuacja nie zdarza się codziennie. Ale jak już wspominałem – patrzę na temat subiektywnie i mnie osobiście to przeszkadza.

Krótkie podsumowanie

Spotify to platforma banalnie prosta, a jednak bogata w funkcjonalności. Sprawdzi się dla znakomitej większości użytkowników, ale tym bardziej pedantycznym zdarzy się zirytować brakiem jakiejś opcji. Serwis jest ogólnie wart polecenia. Ja sam używałem go około roku i generalnie byłem zadowolony. Z opisanych wyżej powodów rozglądałem się za alternatywą, jednak nie można narzekać, ta platforma jest naprawdę przyjemna.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *